- Porywam Cię dzisiaj na zakupy –
powiedziała od progu Monika.
- Cześć, też się cieszę, że Cię
widzę – mruknęła Emilia i przepuściła przyjaciółkę w
drzwiach.
Ta od razu poszła do niewielkiej
kuchni i nalała sobie soku pomarańczowego do szklanki.
- Ubieraj buty, bo mamy mało czasu.
- Sklepy nam nie uciekną, a poza tym
muszę skoczyć do redakcji po akredytację.
- Sklepy sklepami, ale mam dla Ciebie
niespodziankę – Monika uśmiechnęła się chytrze.
Dwie godziny później, z uboższymi
kontami bankowymi siedziały w Starbucksie w SCC. Przyjaciółka
Emilii co chwilę patrzyła na zegarek wyraźnie zniecierpliwiona.
- Na kogo tak czekasz, co? – zapytała
szatynka, popijając swoje truskawkowe frappuccino.
- Spóźnia… o już tu idzie –
klasnęła w dłonie.
Emilia odwróciła się i zobaczyła
idącego w ich kierunku chłopaka z czarnymi włosami, które
kontrastowały z jego upstrzoną piegami twarzą. „Pewnie
farbowany” pomyślała dziewczyna.
- Kto to? – zapytała nachylając się
do przyjaciółki.
- Twoja dzisiejsza randka –
powiedziała wstając od stolika. – Emilia, Patryk. Patryk, Emilia.
No to bawcie się dobrze.
Zanim Monika się oddaliła, szatynka
już przeklinała ją w duchu. Postanowiła jednak nie skreślać
chłopaka.
- Słyszałem, że masz auto –
powiedział nieśmiało Patryk.
- Dostałam na 18stkę.
- To świetnie! Ja ostatnio musiałem
wymienić w moim rozrząd…
Po chwili Emilia wyłączyła się i
próbowała wymyślić jak w łagodny sposób go spławić. Na
ratunek przyszedł jej telefon z redakcji, w którym jakaś nowa
praktykantka przypominała jej o odebraniu akredytacji. W ulgą
pożegnała się z chłopakiem i pojechała do głównego biura
portalu. Przed wejściem do niego, napisała jeszcze sms’a do
Moniki, w którym groziła, że coś jej zrobi jak następnym razem
ją spotka.
W dzień turnieju Emilia wstała przed
7. Wskoczyła pod prysznic i zaczęła śpiewać do słuchawki,
zupełnie zapominając o nieszczęsnej randce z maniakiem
samochodowym. Była w wyjątkowo dobrym humorze. Chociaż początkowo
była zła, że musi robić relację z zawodów dla nastolatków,
teraz cieszyła się z tego. Już tak dawno nie pisała nic na
stronę i wyraźnie jej tego brakowało. Poza tym obok boiska do
plażówki były dwa duże baseny. Ubrała więc bikini, zwiewną
sukienkę w kwiatki i gdy schowała notatki na obronę i laptopa,
wyszła z mieszkania. Przed blokiem stała jej czarna Honda. Wsiadła
do niej i pojechała na drugi koniec miasta. Na szczęście pod
basenem nie było jeszcze tłumów i bez problemu zaparkowała w
cieniu. Wyciągnęła swoją akredytację i ruszyła w stronę
wejścia. Ochroniarz pokazał jej miejsce, z którego miała oglądać
potyczki młodych siatkarzy. Na szczęście ktoś pomyślał żeby
koło leżaka i stolika postawić wielki parasol przeciwsłoneczny.
Chwilę później podeszła do niej starsza kobieta z wodą i
przedłużaczem, do którego mogła podłączyć swojego laptopa.
Popatrzyła na nią z wdzięcznością.
W przerwach w meczach czytała notatki
do obrony i była pewna, że zanim wróci do domu będzie już
wszystko umieć. Coraz więcej osób pojawiało się na basenie.
Grupa rozchichotanych gimnazjalistek, co chwilę przechodziła obok
jej leżaka. Emilia patrzyła na nie z zaciekawieniem. Zastanawiała
się, czy ich rodzice wiedzą w jak skąpych strojach ich córki
pokazują się publicznie. Ona sama, starsza o jakieś 7 lat nie
miałaby odwagi czegoś takiego ubrać.
Przed rozpoczęciem półfinałów,
dziewczyny nagle zaczęły piszczeć. Szatynka przeniosła na nie
wzrok znad laptopa. Stały w kółeczku wokół jakiegoś wysokiego
mężczyzny. Były na tyle daleko, że nie mogła dostrzec dokładnie
jego twarzy. Przewyższał dziewczyny o dobre 30 cm. Patrząc na
niego miała wrażenie, że skądś go kojarzy. Jednak nie zaprzątała
sobie tym myśli. Wolała skupić się na siatkówce.
Mimo parasola, gorąco dawało się jej
we znaki, a w czasie meczu nie mogła sobie pozwolić na wizytę w
basenie. Wyciągnęła rękę po butelkę z płynem, jednak został w
niej tylko łyk lub dwa. Jęknęła i już miała wstać żeby
podejść do basenowego sklepiku po kolejną, zdecydowanie zbyt drogą
wodę, gdy ktoś podsunął jej pod nos butelkę.
- Wody? – zapytał po angielsku męski
głos.
Emilia popatrzyła na chłopaka, który
przysiadł na leżaku obok. Czuła, że jej oczy robią się coraz
większe, a usta mimowolnie się otwierają. Był to ten sam
mężczyzna, którego widziała w piszczącym tłumie hotek.
- No to jak z tą wodą? – wyraźnie
bawiła go reakcja dziewczyny.
Zamknęła usta, uśmiechnęła się
do niego i wzięła butelkę wody.
- Dzięki – upiła mały łyk.
- Do usług. Czemu nie jesteś w
basenie?
- Takie już życie dziennikarza –
roześmiała się i wskazała na swoją akredytację. – Tak w
ogóle, Emilia jestem.
- Facundo, miło mi
***
No i w końcu mogę powiedzieć, że historia się zaczyna! Więc bez zbędnego komentarza, endżoj! :D
***
No i w końcu mogę powiedzieć, że historia się zaczyna! Więc bez zbędnego komentarza, endżoj! :D
Hihi <333
OdpowiedzUsuńooooo Facundooo <33 Kocham tego bloga!
OdpowiedzUsuńA tak poza tym nareszcie zapraszam na kolejny rozdział :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2015/11/rozdzia-21.html
Mam nadzieję, że nadal będziesz czytała i komentowała
Pozdroo :**
ooo Faku! ♥ Czekam na next *u*
OdpowiedzUsuńJejku ♡
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to ja coś źle zrozumiałam, ale Facu grał w siatkówkę plażową? Nie wiedziałam XD Chyba, że to w ogóle Twoja fikcja literacka. Przepraszam, jestem jakaś rozkojarzona dzisiaj oO Ogólnie to się cieszę, że pojawił się w końcu jakiś siatkarz, choć widzę, że hotki są wszędzie, nawet w Twoim opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńNie, nie xD Facu sobie tylko oglądał plażówkę xD
UsuńAhaaa, no to teraz rozumiem xD Dzięki za wyjaśnienie, bo bym się nad tym głowiła :D
UsuńZapraszam na rozdział szósty - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)
http://sztrojkaa.blogspot.com/2015/11/ile-wart-jest-bez-ciebie-ile-wart-jest.html zaprasazm :*
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuń