niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 4 - Anything could happen

- Porywam Cię dzisiaj na zakupy – powiedziała od progu Monika.
- Cześć, też się cieszę, że Cię widzę – mruknęła Emilia i przepuściła przyjaciółkę w drzwiach.
Ta od razu poszła do niewielkiej kuchni i nalała sobie soku pomarańczowego do szklanki.
- Ubieraj buty, bo mamy mało czasu.
- Sklepy nam nie uciekną, a poza tym muszę skoczyć do redakcji po akredytację.
- Sklepy sklepami, ale mam dla Ciebie niespodziankę – Monika uśmiechnęła się chytrze.
Dwie godziny później, z uboższymi kontami bankowymi siedziały w Starbucksie w SCC. Przyjaciółka Emilii co chwilę patrzyła na zegarek wyraźnie zniecierpliwiona.
- Na kogo tak czekasz, co? – zapytała szatynka, popijając swoje truskawkowe frappuccino.
- Spóźnia… o już tu idzie – klasnęła w dłonie.
Emilia odwróciła się i zobaczyła idącego w ich kierunku chłopaka z czarnymi włosami, które kontrastowały z jego upstrzoną piegami twarzą. „Pewnie farbowany” pomyślała dziewczyna.
- Kto to? – zapytała nachylając się do przyjaciółki.
- Twoja dzisiejsza randka – powiedziała wstając od stolika. – Emilia, Patryk. Patryk, Emilia. No to bawcie się dobrze.
Zanim Monika się oddaliła, szatynka już przeklinała ją w duchu. Postanowiła jednak nie skreślać chłopaka.
- Słyszałem, że masz auto – powiedział nieśmiało Patryk.
- Dostałam na 18stkę.
- To świetnie! Ja ostatnio musiałem wymienić w moim rozrząd…
Po chwili Emilia wyłączyła się i próbowała wymyślić jak w łagodny sposób go spławić. Na ratunek przyszedł jej telefon z redakcji, w którym jakaś nowa praktykantka przypominała jej o odebraniu akredytacji. W ulgą pożegnała się z chłopakiem i pojechała do głównego biura portalu. Przed wejściem do niego, napisała jeszcze sms’a do Moniki, w którym groziła, że coś jej zrobi jak następnym razem ją spotka.

W dzień turnieju Emilia wstała przed 7. Wskoczyła pod prysznic i zaczęła śpiewać do słuchawki, zupełnie zapominając o nieszczęsnej randce z maniakiem samochodowym. Była w wyjątkowo dobrym humorze. Chociaż początkowo była zła, że musi robić relację z zawodów dla nastolatków, teraz cieszyła się z tego. Już tak dawno nie pisała nic na stronę i wyraźnie jej tego brakowało. Poza tym obok boiska do plażówki były dwa duże baseny. Ubrała więc bikini, zwiewną sukienkę w kwiatki i gdy schowała notatki na obronę i laptopa, wyszła z mieszkania. Przed blokiem stała jej czarna Honda. Wsiadła do niej i pojechała na drugi koniec miasta. Na szczęście pod basenem nie było jeszcze tłumów i bez problemu zaparkowała w cieniu. Wyciągnęła swoją akredytację i ruszyła w stronę wejścia. Ochroniarz pokazał jej miejsce, z którego miała oglądać potyczki młodych siatkarzy. Na szczęście ktoś pomyślał żeby koło leżaka i stolika postawić wielki parasol przeciwsłoneczny. Chwilę później podeszła do niej starsza kobieta z wodą i przedłużaczem, do którego mogła podłączyć swojego laptopa. Popatrzyła na nią z wdzięcznością.
W przerwach w meczach czytała notatki do obrony i była pewna, że zanim wróci do domu będzie już wszystko umieć. Coraz więcej osób pojawiało się na basenie. Grupa rozchichotanych gimnazjalistek, co chwilę przechodziła obok jej leżaka. Emilia patrzyła na nie z zaciekawieniem. Zastanawiała się, czy ich rodzice wiedzą w jak skąpych strojach ich córki pokazują się publicznie. Ona sama, starsza o jakieś 7 lat nie miałaby odwagi czegoś takiego ubrać.
Przed rozpoczęciem półfinałów, dziewczyny nagle zaczęły piszczeć. Szatynka przeniosła na nie wzrok znad laptopa. Stały w kółeczku wokół jakiegoś wysokiego mężczyzny. Były na tyle daleko, że nie mogła dostrzec dokładnie jego twarzy. Przewyższał dziewczyny o dobre 30 cm. Patrząc na niego miała wrażenie, że skądś go kojarzy. Jednak nie zaprzątała sobie tym myśli. Wolała skupić się na siatkówce.

Mimo parasola, gorąco dawało się jej we znaki, a w czasie meczu nie mogła sobie pozwolić na wizytę w basenie. Wyciągnęła rękę po butelkę z płynem, jednak został w niej tylko łyk lub dwa. Jęknęła i już miała wstać żeby podejść do basenowego sklepiku po kolejną, zdecydowanie zbyt drogą wodę, gdy ktoś podsunął jej pod nos butelkę.
- Wody? – zapytał po angielsku męski głos.
Emilia popatrzyła na chłopaka, który przysiadł na leżaku obok. Czuła, że jej oczy robią się coraz większe, a usta mimowolnie się otwierają. Był to ten sam mężczyzna, którego widziała w piszczącym tłumie hotek.
- No to jak z tą wodą? – wyraźnie bawiła go reakcja dziewczyny.
Zamknęła usta, uśmiechnęła się do niego i wzięła butelkę wody.
- Dzięki – upiła mały łyk.
- Do usług. Czemu nie jesteś w basenie?
- Takie już życie dziennikarza – roześmiała się i wskazała na swoją akredytację. – Tak w ogóle, Emilia jestem.
- Facundo, miło mi

***
No i w końcu mogę powiedzieć, że historia się zaczyna! Więc bez zbędnego komentarza, endżoj! :D

9 komentarzy:

  1. ooooo Facundooo <33 Kocham tego bloga!
    A tak poza tym nareszcie zapraszam na kolejny rozdział :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2015/11/rozdzia-21.html
    Mam nadzieję, że nadal będziesz czytała i komentowała
    Pozdroo :**

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo Faku! ♥ Czekam na next *u*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy to ja coś źle zrozumiałam, ale Facu grał w siatkówkę plażową? Nie wiedziałam XD Chyba, że to w ogóle Twoja fikcja literacka. Przepraszam, jestem jakaś rozkojarzona dzisiaj oO Ogólnie to się cieszę, że pojawił się w końcu jakiś siatkarz, choć widzę, że hotki są wszędzie, nawet w Twoim opowiadaniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie xD Facu sobie tylko oglądał plażówkę xD

      Usuń
    2. Ahaaa, no to teraz rozumiem xD Dzięki za wyjaśnienie, bo bym się nad tym głowiła :D
      Zapraszam na rozdział szósty - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

      Usuń
  4. http://sztrojkaa.blogspot.com/2015/11/ile-wart-jest-bez-ciebie-ile-wart-jest.html zaprasazm :*

    OdpowiedzUsuń