poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 7 - Falling down instead of reaching top

Emilia z przyjaciółmi z grupy siedziała w jednym z barów na Mariackiej. Od obrony minęło już kilka godzin, a ona dalej nie mogła uwierzyć, że jej przygoda ze studiami pierwszego stopnia właśnie się zakończyła.
- No nie! Tylko 62 osoby lubią nasze zdjęcie! – krzyknęła Kornelia, wymachując telefonem.
Jako osoba uzależniona od robienia zdjęć musiała uwiecznić tę ważną dla nich chwilę i pochwalić się na fejsie i instagramie.
- Przez Ciebie wszyscy moi znajomi wysyłają mi gratulacje – roześmiała się Julia, odkładając telefon, który chwilę później znowu się rozdzwonił.
Przechodzący kelner popatrzył na nich z dezaprobatą. Na stoliku stało pełno pustych kufli. Chwilę później podszedł z tacką i pozbierał ich większą część. Dziewczyny poprosiły go o kolejne piwa i wręczyły pieniądze.
- A Ty nie pijesz? – zapytała Ems zdziwiona Monika.
- Nie ma nawet 16stej, a ja już 4 piwa wypiłam – roześmiała się szatynka.
- To wypijesz jeszcze jedno – powiedziała lekko pijana Kornelia.
- Jutro muszę jechać do rodziców – jęknęła dziewczyna.
Posiedziała jeszcze chwilę i mimo protestów pożegnała się z przyjaciółmi. Tomek chciał ją odprowadzić, ale mu na to nie pozwoliła. Z radością wpadła do mieszkania i zrzuciła buty. Usiadła na łóżku i zaczęła rozmasowywać bolące stopy. Nie była przyzwyczajona do chodzenia tak długi czas w szpilkach. Chwilę później przebrała się w dresy i poszła do kuchni zrobić sobie jakąś przekąskę. Kiedy kroiła owoce na koktajl usłyszała dzwonek do drzwi. Przekonana, że to któraś z dziewczyn, poszła je otworzyć z bananem w ręce. Jakie było jej zdziwienie kiedy w drzwiach ujrzała młodego chłopaka z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Emilia Radziszewska? – zapytał posłaniec.
- Tak – odpowiedziała i podpisała się na jakiejś kartce.
Odebrała od niego kwiaty i poszła z nimi do kuchni. Położyła je na stole i zaczęła szukać bileciku.
„Mówiłem, że skopiesz im tyłki. F”

- Mieszkasz 30 minut piechotą od Ikei i nie kupiłaś wazonu? – zapytała Monika.
Dziewczyny od kilku chwil siedziały na łóżku i patrzyły na wielki bukiet stojący w wiaderku po farbie. Emilia przywiozła go od swoich rodziców, bo nie mogła pozwolić żeby kwiatki od Facundo leżały w zlewie.
- W Ikei nie ma takich dużych wazonów – powiedziała na swoją obronę szatynka.
Monika jęknęła i klęknęła obok wiaderka.
- Trzeba je jakoś okleić żeby nie straszyło Cię w nocy.
Wzięła leżącego na stoliku JOY’a i zaczęła wyrywać z niego strony.
- Ej, jeszcze go nie przeczytałam!
- Nie jęcz tylko podaj mi nożyczki.
Godzinę później zadowolona Monika pokazała swoje dzieło szatynce.
- Wiesz, że to wygląda gorzej niż wcześniej? – zapytał rozbawiona Ems.
- Nie znasz się na sztuce – odpowiedziała Monika i nagle spoważniała. – Redaktor chce żebyś we wrześniu robiła relacje ze Stadionu Zimowego.

Emilia od 10 minut stała pod lodowiskiem w Tychach. Wiedziała, że musi tam iść, ale próbowała ten moment odwlec jak najbardziej w czasie. Spojrzała na zegarek i z westchnieniem weszła na Stadion Zimowy. Hokeiści akurat wjeżdżali na taflę. Maciek popatrzył na nią, ale kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały szybko odwrócił wzrok. Zrezygnowana szatynka opadła na swoje miejsce i wyciągnęła laptopa. Przez cały mecz nie mogła się na niczym skupić. Postanowiła, że spróbuje porozmawiać z chłopakiem. Gdy tylko skończyła się ostatnia minuta trzeciej tercji, wrzuciła laptopa do torby i zbiegła pod bandy. Hokeiści dziękowali akurat kibicom za doping. Emilia cierpliwie czekała na Maćka, który jako ostatni zjechał z lodu.
- Możemy pogadać? – zaczęła niepewnie.
- Nie mamy o czym – powiedział i zaczął iść w kierunku szatni.
Emilia złapała go za rękę.
- O co Ci chodzi? – zapytała łamiącym głosem.
- Dobrze wiesz o co – jednym szarpnięciem wyrwał rękę z jej dłoni. – Nie mam zamiaru tracić czasu na taką dziwkę jak ty.
Dziewczynie opadła szczęka. Zanim zdążyła coś powiedzieć, Maciek zniknął w korytarzu. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Szybko je starła i pobiegła do wyjścia żeby nikt nie zobaczył, że płacze. Wsiadła do samochodu, oparła głowę o kierownicę i wybuchła płaczem.
Jakimś cudem udało jej się dojechać do domu. Nie zważając na późną godzinę, wyciągnęła telefon i wybrała numer do swojego redaktora naczelnego.
- Czytałem Twoją relację – powiedział zaraz po przywitaniu. – Dobra robota.

- Odchodzę – mruknęła Emilia i się rozłączyła, bo w oczach znowu zaczęły piec ją łzy.

12 komentarzy:

  1. NO NARESZCIE OD TERAZ BĘDĄ TE FAJNE ROZDZIAŁY

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, ciekawa jestem co będzie się działo dalej :)
    Pozdroo ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie wiem, czy jestem głupia i czegoś nie ogarniam, czy to naprawdę jest takie absurdalne. O co chodziło Maćkowi? Czemu on nazwał Emilię dziwką? Przecież to on przestał się do niej odzywać. Nie rozumiem skąd te obraźliwe epitety, przecież Emilia nie zrobiła nic złego, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam! Zapraszam na nowy rozdział - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

      Usuń
    2. Zapraszam na rozdział trzynasty na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

      Usuń
    3. Zapraszam na rozdział czternasty na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na kolejny rozdział :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2015/12/rozdzia-26.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na 27 :** http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2015/12/rozdzia-27.html

    OdpowiedzUsuń
  7. KIedy nowy rozdział się pojawi?
    Zapraszam do siebie na kolejny :* http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/2016/01/rozdzia-29.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Ymmn Maciek wszystko dobrze?
    PS zapraszam na 18.

    OdpowiedzUsuń